Strona:Klemens Junosza - Na ojcowskim zagonie.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwały się poważne tony organów, a w kwadrans później ludzie się rozeszli, światła pogasły i tylko jedna zawsze przed ołtarzem gorejąca lampa rzucała blade światło na frontowe okno kościelne.
Noc cicha, mroźna, a ciemna ukryła w swej pomroce łzy wdowy i sierot, a okalające cmentarz lipy szeptały gałązkami cichy pacierz... za umarłych może.
Ostatni akt tego obrządku smutnego odbędzie się jutro.
Na cmentarzu, raczej wykuta w zmarzłej ziemi niż wykopana mogiła oczekuje już gościa, który w niej na długo, może na zawsze nawet, zamieszka; jeżeli kiedyś z biegiem czasu cmentarz nie zamieni się w pole, a pług rolnika w przyszłości nie dobędzie na powierzchnię ziemi kości naddziada swojego.
Sąsiad w tej kościelnej wsi mieszkający, przyjaciel zmarłego, serdecznie przyjął w dom swój wdowę, sieroty a ta garstka dalszych sąsiadów, która w jutrzejszej smutnej ceremonii uczestniczyć miała — a którą nie zdołał pomieścić pod tą nizką, ale zawsze ciepłą, zawsze na przyjęcie blizkich otwartą strzechą, ta na plebanii u starego proboszcza znalazła kącik, w którym się ogrzała nieco i przenocowała wygodnie.
Zobaczymy jutro przy świetle dziennem tych ludzi, to niegdyś żwawe — a dziś przerzedzone i sposępniałe grono pracowników roli.
Teraz kiedy jedni zasnęli snem twardem, a drudzy łzom wodze puściwszy, pytają Boga, za co ich tak ciężkiem dotknął sieroctwem? powiedzmy, kogośmy przeprowadzili przy świetle pochodni na ostatni... nocleg w kościele...
Ten co tam leży w trumnie, blady z oczami przymkniętemi zimnym pocałunkiem śmierci, był to niedawno jeszcze silny, imponującej postawy mężczyzna...
Siwy wąs zawiesisty ozdabiał twarz jego pełną, typową, ogorzałą mocno, niebieskie oczy duże patrzyły marsowato — lecz częściej miały w sobie wyraz łagodności i dobroci.
Znana to była postać w okolicy