Strona:Klemens Junosza - Na ojcowskim zagonie.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jest tak nędzny i marny, wygody życia tak małe, że w porównaniu z ich życiem, życie każdego naszego fornala lub parobka jest lepszem. Ten bo ma przynajmniej ciepły kożuch na zimę, ma ogrzane mieszkanie i głodu nie cierpi — a tamci!... o mateczko kochana! ile łez i nędzy w tych murach — ile niedoli się kryje! Tam jest prawdziwa szkoła życia, a kto się owej nędzy zblizka przypatrzył, kto poznał dzieje chociażby jednej z owych delikatnych, suchotami zagrożonych pracownic, które jednak chowano do salonów i życia bez troski, ten się musi poważniej zapatrywać na życie.
— Moja Zosieczko droga zkąd w tobie takie myśli poważne? tyś przecie taka młoda, tobie uśmiechać się do życia — cały świat przed tobą otworem.
— Nie, mamo, nasze dzisiejsze młode pokolenie ma tę właściwość szczególną, że musiało spoważnieć przedwcześnie. Okoliczności tak się smutnie składały, żeśmy nie mogli zaznać właściwej młodości. Wiesz mateczka przecież, że nad kolebkami naszemi nie brzmiały piosnki radosne. Czyż ty nie kąpałaś mnie we łzach własnych? a potem, potem droga matko, świat nie roztoczył się przed nami jak piękna, bogata równina, na której kwiatki rwać tylko, lecz stanął najeżony niby zwarty gąszcz cierni kolących, wśród których przebojem ścieżki torować wypadło.
Matka westchnęła smutnie.
— Tak, moja serdeczna — ciągnęła dalej Zosia, — tak mateczko, rzuć okiem w koło siebie — ileż to rąk delikatnych i białych niegdyś, tłucze dziś młotami w warsztatach i w kopalniach; iluż braci blizkich sercu naszemu, zmięszało się z rzeszą pracującą i w pocie czoła zdobywa suchy kawałek chleba. My, to jest dziszejsze pokolenie, jesteśmy niby rzeka, której drogę odwieczną przerwano. Usypano na tej drodze wał duży, zatamowano dotychczasowe ujścia, a więc z konieczności, jak woda musimy sobie torować ścieżki nowe — a torując te ścieżki, żłobiąc