Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Na chlebie u dzieci.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


ROZDZIAŁ PIĄTY.

Śmierć Pypciowej.

Cicho toczy się woda w onej rzeczułce, co na skraju Suchowoli pod samą prawie wsią przepływa i, przez łąki się wijąc, gdzieś w oddali, w ścianie ciemnego boru ginie. Cicho płyną wody rzeczułki i nie całują już kwiatków nadbrzeżnych, bo ich niema; tylko sitowie pożółkłe trącają, zeschłe, poczerniałe liście na falach swoich unoszą.
Jesień już późna.
Bydlę nie ma co uszczypnąć na pastwisku, konia na łące nie ujrzy, tylko niewybredne chłopskie owieczki, kołtuniaste i kudłate, mogą jeszcze coś znaleźć na ugorach.
Pusto dokoła i cicho. Już nawet i babie lato dawno z wiatrami uleciało, ani bociana, ani jaskółki, ani ptaszków śpiewających nie widać. Pusto, głucho... wszystko odleciało gdzieś, uciekło, za dziesiąte góry, za siódme morza, tam gdzie lepiej, cieplej, weselej...
Wróble tylko i wrony tuliły się koło zabudowań, a w powietrzu ważyły się chyżolotne jastrzębie, upatrując kuropatw, lub choćby tylko marnej myszy, na ciężkie czasy...
W polu cisza wielka była, bo się już ludzie oborali, obsiali i robota wszelka ustała, tylko w sto-