Strona:Klemens Junosza - Na chlebie u dzieci.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


ROZDZIAŁ DRUGI.

Po powrocie od rejenta.

Przed karczmę Joela zajechały dwa wozy, dobrze znane w całej Suchowoli, bo jeden był Pypcia, a drugi jego zięcia. Na jednym siedział Wincenty z babą swoją i Florek, na drugim Nastka, Pypciowa córka, z mężem swoim Michałem, i Ignac, najstarszy syn Pypcia, z żoną.
Wesoło im widać było, bo śpiewali wszyscy, aż się echo rozlegało — a musieli jechać z paradą, bo z koni para buchała.
Przed karczmą Florek, pierwszym wozem powożący, zatrzymał konia, a druga fura też stanęła.
— Nie zmarnieje psia noga, jak sobie tu postoi. Zlaźta ojciec — i matka też niech złażą.
— Po co?
— Toć widzita, że karczma. Ej, Ignac! Nastka, Michałku! — dalej, ruszajcie się!
— Możeby było dość, — odezwała się Nastka nieśmiało, — niech będzie na tem skutek, co już było.
— Et, nie plotłabyś trzy po trzy, — odezwał się Michał, — jest piwo na kadzi, wypić nie zawadzi, a kiedyś dziś została stateczną gospodynią i siadłaś już na gruncie, jak kokosza na kurczętach, to się wesel...