Strona:Klemens Junosza - Monologi. Serya druga.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tego wszystkiego zmieścić w portmonetce albo w kieszonce od zegarka i rzeczywiście jest kilka pakuneczków, a on mówi, że to „sterta tłomoków“!!
I zapytuje na co? Dlaczego tyle rupieci z sobą zabieram! Dlaczego biorę tyle naczyń kuchennych, bielizny stołowej, szkła, porcelany?
Dlaczego?
Co za naiwne pytanie! Dlatego, że trzeba jeść, spać i utrzymywać stosunki towarzyskie.
Wytacza się nowy argument, ciężki jak armata, a złośliwy jak osa (naśladuje głos męża): — Ależ zastanów się, kochanie, jesteś zmęczona, znużona, jedziesz na wieś dla wypoczynku, dla zdrowia, dla spokoju... przedewszystkiem dla spokoju. Jak sama powiadasz, chcesz oddychać swobodnie i napawać się ciszą pustyni...
Ależ tak, sto razy tak, mój panie, ja chcę oddychać, chcę się napawać ciszą, tylko niech ci się nie zdaje, że na pustyni nie ma ludzi!
Kilkanaście rodzin, z któremi bliżej żyjemy, już wyjechało. Niech ci się nie zdaje, że będziemy siedziały jak w więzieniu. O przepraszam, bardzo przepraszam!
Coby to był za wypoczynek bez krokieta, lawntennisu, wycieczek na łodziach, bez podwieczorków w lesie, bez tańców, bez teatru amatorskiego!
Micia już ma ładną rolę i prześliczny kostyum.
Boże! gdzie ta dziewczyna przepada? Już piąta,