Strona:Klemens Junosza - Milion za morzami.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wypoczynek Wicuś urządzał w ten sposób, że kilka godzin spędzał przy czarnéj kawie, kilka na bilardzie, czasem bywał w Dolinie Szwajcarskiéj, potém zaś w ogródku, gdzie kształcił swój smak estetyczny, ucząc się na pamięć wyjątków ze wszystkich operetek, jakie się kiedykolwiek na małych scenkach pojawiły.
Potém bywała zwykle kolacya, potém sen do dziewiątéj rano — a potém znów do ciężkiéj syzyfowéj pracy!!
I tak blizko przez trzy kwartały, po upływie których, stosownie do woli ojca, Wicek poprosił o dymisyę i otrzymał ją, z prawem noszenia.... krawata i chustki do nosa.
Był to więc, jak widzimy, człowiek który wiele zaczynał a nic nie kończył, fatalność bowiem jakaś nic mu skończyć nie pozwalała.
Dzięki téj fatalności tylko, nie został skończonym łobuzem, do czego nie brak mu było i zdolności i wszelkich kwalifikacyi, a co najważniejsza, odpowiedniego towarzystwa.
Od czegóż Warszawa i czego w niéj nie znajdzie?
Myliłby się jednak ten, coby sądził, że Wicek jest to wielkie zero, z którego nigdy nic nie będzie.... Owszem, przeciwnie, był to zupełnie surowy materyał, z którego można było jeszcze wszystko wyrobić.
Tam dusza spała.
Tam siły moralne drzemały, bo ich nie budziła potrzeba, bo życie jego było łatwém, było pasmem dni spędzonych bez kłopotu, bez troski o jutro, swobodnie.
Papa dał jeść, papa sprawił modny tużurek i błyszczący kapelusz, papa dostarczył pieniędzy na uprzyjemnienie monotonnego życia, jedném słowem to wszystko co innym przychodzi w pocie czoła i z trudnością, co wykrzesać trzeba, wyrąbać w walce z przeciwnościami, z niepowodzeniem, z losem, to jemu przychodziło tak łatwo, że się nawet nie zastanawiał nigdy nad tém i nie myślał aby mogło być inaczéj.
Bociany, te mądre ptaki, mają swój system wychowania: gdy pisklę tak już podrośnie, że mu skrzydła zmężnieją i sił nabiorą, pomimo oporu pupila, strącają go dziobem z wysokiego gniazda, mówiąc:
— Dopókiś był małym pędrakiem, przynosiliśmy ci tu pożywienie i otulali własnemi piersiami przed zimnem. Dziś już jesteś dość mocny, żebyś sam na siebie pracował. Patrz, oto przed tobą świat pełen najpiękniejszego błota, tu znajdziesz żaby przedziwnéj pulchności i wszelką gadzinę osobliwszego smaku, tu masz serwitut na wszystkich ugorach i łąkach, tu za rok czekać na ciebie będzie stare koło na lipie, gdzie sobie zbudujesz gniazdo i osiądziesz z piękną oblubienicą o czerwonym dziobie i namiętném wejrzeniu. Życie uśmiecha się do ciebie, co rok będziesz z małżonką wyjeżdżał za granicę, zostaniesz ojcem licznego potomstwa, z którego będziesz dumny, prawym obywatelem bocianiego państwa, z powagą zasiądziesz kiedyś w naszych sądach i będziesz wydawał wyroki na intruzów, niedołęgów i na niewierne bocianichy. Ale te wszystkie rozkosze i zaszczyty, musisz zdobyć własnemi skrzydłami i dziobem. Jeżeli rozwiniesz swe siły, to staniesz się ozdobą rodu i godnym synem bociana; jeżeli zaś jesteś niedołęgą, lada chłopisko bezskrzydłe okaleczy cię kijem, przyniesie do chałupy, będziesz niewolnikiem, pisklęta ludzkie ciągać cię będą po izbie za dziób szlachetny,