Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ocenić wartości wspaniałego podarunku dziadka. Co prawda, czapka była za wielka i spadała wnuczkowi na oczy, zasłaniała mu więc pole widzenia.
Imć pani Dawidowa, widząc, że pierworodek jej niemały z czapką ma kłopot, zeszyła ją w jednem miejscu mocnemi szaremi nićmi, co znów miało ten skutek, że czapka z bardzo obszernej stała się bardzo ciasną i trzymała się na samym czubku głowy. Ta wszakże okoliczność nie zmniejszała ani wartości aksamitu, ani charakteru pamiątki.
Trzeba było widzieć małego Symchę Borucha, jak w tem wielkiem nakryciu głowy i w długiej kapocie, przepasany wełnianym pasem, po mieście kroczył: tyle w nim było powagi i godności, że ludzie nadziwić się nie mogli, jakim sposobem taka masa dobrego o sobie rozumienia może się zmieścić w tak małym bachorze. Brakowało mu tylko fajki i cokolwiek większego wzrostu, a mógłby stać obok dorosłych, bynajmniej harmonii zacnego towarzystwa nie psując.
I sposób wyrażania swych myśli również miał zachwycający; najczęściej albowiem, zapytany, drapał się palcem po nosie — i nic nie odpowiadał, hołdując widocznie wzniosłej zasadzie, że mowa srebrem jest tylko, a mil-