Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Niema ludzi, ludzi brak...
— No, no.
— Od czasu, jak wyście wyjechali, od czasu tej nieprzyjemnej sprawy, wszystko zmarniało.
— Szkoda.
— Zapewne że szkoda... były to złote interesa, śliczne interesa!
— Dlaczegóż mówisz: były?... mogą się jeszcze powtórzyć.
— Przepadły już.
— Ty tego nie mów, Symcha, nic nie przepadło w Bielicy, to, co zarobiliśmy tam, stało się podstawą dzisiejszych naszych interesów i dzisiejszego majątku... Ja bo mam już trochę majątku.
— I ja mam...
— Chwalić Boga, ja wiedziałem, że ty nie będziesz kapcan, że się dorobisz.
— Korzystałem często z waszej rady, a wyście mi zawsze dobrze radzili.
— Tak jest: ja miałem kawałek głowy w swoim czasie. Nie potrzebuję się chwalić, ale miałem.
— Czy wam dziś brak?
— Już to nie to, co dawniej było... Zrobiłem się delikatny przy mojem teraźniejszem zatrudnieniu, nie mam ruchu i przez to nie