Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zmartwienia nie zaznał! Czy wam brakuje pieniędzy?... Wam? Dajcie pokój takiemu gadaniu.
Długo zmartwiona małżonka w wyrazach pełnych goryczy, we łzach i łkaniach wylewała swój smutek. Wulf ją pocieszał, doradzał i obiecywał, że starań szczędzić nie będzie — i słowa nie dotrzymał. Nie dotrzymał zaś bynajmniej nie dlatego, żeby miał być niesłownym z natury, lecz miał niejaką przeszkodę.
Pewnego dnia doręczono mu, jego bratu Nucie i obydwom smolarzom, szare karteczki, zapraszające do sędziego. Ma się rozumieć pojechali, ale ich nie puszczono z powrotem. Nastał jakiś nowy sędzia, który miał szczególniejsze zwyczaje. Był niezmiernie grzeczny dla każdego, nawet wcale nieznacznego i nieosobliwego handlarza, prosił siedzieć, rozmawiał z nim łagodnie i przyjemnie — nie jak sędzia, ale jak ktoś, co pragnie na pogawędce chwilę czasu przepędzić; pytał o różne rzeczy — o pogodę, ceny zboża, stan dróg, czasem o znajomości i stosunki, nigdy się nie gniewał, nie krzyczał — owszem, był nadzwyczaj w rozmowie uprzejmy.
Kiedy przed kilkoma dniami Symcha Boruch stawił się w jego kancelaryi, od pierwszego wejrzenia pewien był, że nic złego nie grozi.