Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się przyczynili, lub może chcieli przyczynić do zepsucia takiej pięknej afery.
— Te łajdaki — mówił — na pewno rozpuścili plotkę, że my mamy sekretną gorzelnię. No, moi kochani — rzekł, zwracając się do kulawego chłopa, — powiedzcie wy sami, czy to jest nawet podobne do gorzelni?
— Ale ot...
— Gorzelnia to jest gmach, fabryka... a to co? Kilka kadek, głupi kociołek, kawałek alembiku!... Powiedzieć, że to gorzelnia, to trzeba być wielkim łajdakiem!
Icek westchnął.
— Prawda, prawda — rzekł. — Żebyśmy choć wielkie ilości wódki robili.
— Teraz taki czas — odezwał się Kuternoga: — ja onegdaj zabiłem koziołka, nadleśny się dowiedział i kryminałem mi wygraża.
— Nie można żyć, niema sposobu żyć... — rzekł Wulf z czego się utrzymać? Ryb w jeziorze coraz mniej.
Utyskując i żaląc się, czterej ci ludzie rozebrali całą fabryczkę i częściami poroznosili przyrządy po różnych skrytkach. Część wywieźli łodzią na jezioro i ukryli w trzcinie, część na bagna przenieśli.
Nad ranem Kuternoga, wielki do wszystkiego mechanik i znawca, naściągał gałęzi,