Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w tej chwili, nie są mi potrzebne ani łokciowe towary, ani kosztowne rzeczy...
— W takim razie... przepraszam za pytanie... po co tu przyjechaliście, bo chyba nie dlatego umyślnie, żeby oglądać mój zajazd?
— Bardzo słusznie mówicie, tak jest. Ja mam chęć pojechać trochę dalej i dlatego przybyłem tu, abyście mi tę podróż ułatwili. Zdaje mi się, że nie będę dalekim od prawdy, jeżeli powiem, że to jest wasza specyalność.
Właściciel zajazdu uśmiechnął się i pogładził brodę.
— Prawda... — rzekł.
— Czy możecie mi zrobić tę przysługę?
— Z największą chęcią, choćby dzisiejszej nocy; dzień to nie jest dobry do takich podróży. Czy chcecie jechać obadwaj, czy tylko jeden z was ma ten zamiar?
— Ja pojadę — rzekł Gansfeder, — zięć mój powróci do domu.
— To wasz zięć?...
— Dziękować Bogu, tak jest.
— Śliczny zięć, na moje sumienie, osoba, znaczny kupiec... bardzo śliczny zięć. Wam zapewne pilno jest udać się w tę podróż?
— Dość pilno.