Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

myśl: czy wyjdzie cało z tego rozpasania żywiołów, czy chałupa wraz ze stancyą teściową, z jego własnym kątem, ruchomościami i nadzieją w sercu pieszczoną, nie zostanie zdmuchniętą z powierzchni globu, jak pyłek drobny; czy kunsztownie zapisane kartelusze będą w sobie miały dość siły, aby się oprzeć zjednoczonej potędze złych duchów, które tak wielką mocą uderzyły, aż ogromne drzewa się zatrzęsły.
Atoli ludziom uczonym na chwałę, Belzebubowi na urągowisko, wszelkim złym mocom na wstyd i pohańbienie, nad ranem dało się słyszeć w kącie płaczliwe kwilenie dziecięcia, a w moment później wschód jasny, niby z wielkiej, złocistym płynem napełnionej czaszy, nalał pełną stancyę przepięknego blasku, który jasnością wszystkie kąty napełnił.
Na drzewach, na krzakach wisiały jeszcze grube, przezroczyste krople wody, właśnie jako łzy na oczach dziecka, co dopiero płakać przestało, a już się śmiać zaczyna.
Zerwał się tedy Imć pan Dawid, zerwał teść jego Imć pan Migdał, obadwaj rzeźcy, weseli, otuchy pełni, i z nowej rodu Kaltkuglowego latorośli ucieszeni setnie, tem więcej, że nie była to dziewczyna, małoznacząca istota,