Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— O to niech cię głowa nie boli! Zwiezie się częściowo, po kawałeczku, a złoży się na miejscu...
Symcha, z teściem do współki, nabył partyę drzewa i wziął się do wypalania węgli.
— Widzicie — mówił do ludzi w karczmie, — jak ja się dorobiłem na tej kochanej Bielicy: jeść nie mam co... Muszę się ratować innymi sposobami: węgle kowalskie wypalać! Taka to nagroda rzetelnych ludzi...
— Prawda, prawda! — przytakiwali pijani chłopi.
— Gdzie karczmę trzyma łajdak, to robi majątek; porządny człowiek nie ma nic. Inni fałszują, szachrują... ja idę prostą drogą. Czy daję wam złą wódkę?
— Juści, że nie.
— Czy biorę drożej, niż inni?
— Owszem, taniej.
— Widzicie, przekonajcie się sami... Co warta dziś na świecie rzetelność? Ja muszę dobrze głową kręcić, żeby na kawałek chleba zarobić; muszę się brać do takich interesów, jakich ani mój ojciec, ani mój dziadek nie robił: węgle wypalać!