Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

synami. Gdy Symcha Boruch przybył, i jego także na tym letnim umieszczono posterunku.
Ojciec wytłómaczył mu ważność zadania, zapowiedział, żeby spał czujnie i lekko, jak zając; żeby w razie najmniejszego szmeru, który mu się podejrzanym wyda, na równe nogi się zrywał i krzyk wielki czynił. Aczkolwiek Symcha nigdy jeszcze w swem życiu zająca nie widział i nie miał wyobrażenia o tem, jak zwierz rzeczony sypia — przyrzekł jednak spełnić wszystko, co od niego żądano, i w razie podejrzanych szmerów alarm czynić.
Rozciągnąwszy się w budzie na słomie, której tam wielka znajdowała się obfitość, położywszy pod głowę kapotę, Symcha leżał bardzo wygodnie i z rozkoszą wciągał w siebie zapach jabłek papierówek, w kącie budy złożonych, łowił uchem delikatny szmer liści, wpatrywał się w łagodne światło księżyca, które między drzewami jaśniało...
Czuł się przeniesionym w świat inny, niepodobny zupełnie do tego, w którym żył dotychczas. Zamiast twardej ławy, na której w ciasnem i dusznem mieszkaniu sypiał, miał pod sobą miękką słomę i czuł zapach jabłek, — zamiast łojówki lub kopcącej lampki naftowej — srebrne światło księżyca; po twarzy muskał go wietrzyk przedziwnie miły i łagodny,