Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

studziennych, bo ten i ów gospodarz z drogi przyjechawszy, szkapę poił.
Rafałowa stała koło czworaka swego, oparła się o płot i spoglądała w górę na srebrny miesiąc, na gwiazdy.
Ot, dumała sobie w samotności. O czem? Kto ją tam zaś wie? ale najpodobniej chyba o tem, że na świecie różnie jest: jednym wesele i jarmark, drugim tęsknota i smutek; jednym ciągle widno, jasno a dobrze, a drugim, choć nad nami wszystkiemi to samo słonko przyświeca, zawsze noc czarna, smutna, nieskończona...