Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza-Chłopski mecenas.pdf/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Drapiszewski.

Zdaje mi się że pan dobrodziej zanadto się tu rozpościera....

Dębiński.

Ja dziś jeszcze wracam do Warszawy, ale zdaje mi się, że rozpościeraniu się pańskiemu trzeba położyć koniec....

(Wchodzi wójt, sołtys, gromada wieśniaków, Lolo prowadząc pod rękę Petronelę, Fonsio i Jaś, kobiety, dziewczęta, Kurocapski).


SCENA X.[1]
Ciż, i Wójt, Sołtys, Fajbuś, Jankiel, Lolo, Jaś, panna Petronela, Fonsio, wieśniacy.
Wójt.

Wielemożne państwo, możeta se jechać — wielmożny naczelnik powiedział, żeby pana Laponsia puścić z Bogiem, ino prosił, że jak na drugi raz zechce pololować na baby, to żeby se jechał do inszego powiatu, bo tu i bez tego mamy dosyć turbacyi z innemi złodziejami, a najbardziej z takiemi co konie kradną.....

Fonsio.

Jak babcię kocham, od tego czasu strzelam tylko ptaki i to w lot, nie przypuszczam bowiem żeby która baba mogła latać w powietrzu, jak przepiórka.

Jaś.

Mój kochany, były czasy, że ty w Warszawie bez strzelby do przepiórki trafiałeś....

Fonsio.

Tylko proszę cię bez przycinków; wiesz że jestem gwałtowny.

Wójt.

Wszelki duch Pana Boga chwali! a to co? Bartłomiej rozmawia z Michałem?

  1. Przypis własny Wikiźródeł W akcie V numeracja scen jest niespójna; nie pojawiają się sceny II i IX.