Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rozgniewany Lucyper: »Weźcie go na madejowe łoże!« zawołał; a Twardowski przestraszony okropną męką, oddał pismo w tejże chwili.
Ciekawy chłopczyna, poszedł zobaczyć tak straszliwe łoże Było z żelaznej kraty, wysłane ostremi nożami, iglicami i brzytwami; pod spodem palił się ogień nieustanny, a z góry kapała kroplami rozpalona siarka
I wyszedł z piekła i szedł dzień jeden, dzień drugi, aż trzeciego zaszedł do tejże jaskini, gdzie go już oczekiwał zasmucony Madej. Doniósł więc o tem, co widział rozbójnikowi. Zmartwiał z przestrachu zbrodniarz; a chcąc tak srogiej męczarni uniknąć, postanowił pokutować.
Wyszli więc razem z jaskini; Madej ukląkł w lesie, zatknął w ziemi przy sobie morderczą pałkę, wiedząc zaś, że młode pacholę na księdza się poświęcił, przyrzekł, iż dopóty czekać będzie na tem samem miejscu, dopóki nie zostanie biskupem.
Minęło lat kilkadziesiąt, nim on chłopczyna z księdza, otrzymał dostojność biskupa
Raz przejeżdżając puszczę ciemną i gęstą, niezajrzaną okiem, doszedł go jabłek zapach przyjemny. Rozkazuje więc swej służbie tego owocu wyszukać; dworzanie wkrótce wracają i donoszą, że w pobliżu jest piękna jabłoń, ale żadnego nie da sobie urwać jabłka, przy niej zaś klęczy starzec siwobrody.
Biskup idzie na wskazane miejsce i z podziwem poznaje Madeja, okrytego siwizną, z długą do ziemi zarosłą brodą, który go o wysłu-