Strona:Kazimierz Władysław Wójcicki - Klechdy starożytne podania i powieści ludowe.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiej febry, że słowa przemowić nie mógł, i upadł na progu.
Stary sługa z rozkazu litościwego pana, wyniósł go do łodzi, dużo dał pieniędzy i odwiózł na brzeg przeciwny. Długo śmiałek chorował: kiedy zdołał mówić, okropny obraz, w którym wystawił dwór biały i urocznego pana, przestraszył jeszcze więcej wszystkich flisów, co go z ciekawością otoczyli. Od tego czasu każdy żeglarz płynąc po Wiśle, odwracał oczy od białego dworu, z cicha się modlił, i drżał na samo wspomnienie złych oczu groźnego pana.

II.

Już lat dziesięć minęło, jak dwór biały był przestrachem okolicznych mieszkańców i flisów.
Nikt nie odwiedzał pana urocznego, a nieszczęśliwy pędził samotne godziny.
Sroga nastała zima; stadami wilcy, w około dworu groźnem głosem wyli, a pan domu siedział smętny przy kominie, na którym wielki gorzał ogień, przewracając karty jakowejś księgi.
Stary sługa już wszystkie drzwi pozamykał, i w tejże samej komnacie, z drugiej strony komina usiadłszy, ogrzewał stare i przemarzłe ciało, naprawiając sieć na ryby.
— Stanisławie! rzekł pan do niego; czy dużoście ryb w przerębli nałowili, Nie wiele, panie! ale będzie dosyć dla nas obudwu.
— Prawda! mówił nieszczęśliwy bogacz: już tyle lat, a my zawsze samotni — nieszczęśliwa