Strona:Kazimierz Tetmajer - W czas wojny.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hej w polany, w polany — kosiar murowany,
murowany kosiar — baca jako cysar!...
Huuhahahauuu!

Ale cudownie, melodyjnie, uroczyście, grały tysiące spiżowych dzwonków u szyi trzód.
Szli juhasi, pasterki, trzody, konie z hukaniem, brzękiem, muzyką, śpiewem i cudowną grą tysięcy dzwonków. Rzucane w powietrze i chwytane w rękę migotały ciupagi. Tonęli w lecie.
Wąż jakoby olbrzymi, łuskami migocąc i brzmiąc; wsuwał się w nieprzejrzany, prawieczny las.
Idom...
Aż wschłonął ich głęboki mrok drzew.
Z lasu zaś jeszcze biegła juhaska pieśń:

Hej idom se owiecki, idom se barany,
hej idzie se za niemi juhas porubany!
Hej porubane rence, porubane plecy,
hej wtoze ig porubał? Przi dziewcynie w nocy!
Hej dziewcyno kohana, z tysiąca wybrana,
hej pieknie tobie hodzić we krwi po kolana!
Jej gineni skroś tobie gazdowscy synowie,
hej jaze cie piorunem zatrzaśli bogowie!...

Z coraz dalsza, z coraz dalsza słychać było jęczenie dalekonośnych trombit i zbyrkotanie spiżowych tyrlików i kłapacy.
Powoli wznosił się pochód lasem.
Przepromienne słońce lało się na trawę i pachnące młode liście drzew, wycinane w rozmaity,