Strona:Karolina Szaniawska - Dla pokrzywdzonych.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

racyi, oraz niedola matek, które ją na świat wydać mają, powinnyby rozbudzić sumienie społeczne, przerazić je, wstrząsnąć niem do samego rdzenia.
Co będzie, gdy stan taki potrwa w dalszym ciągu! Do jakiego zwyrodnienia dojdzie ludzkość! Czy istnieje w ogóle jutro, czy można sobie wyobrazić przyszłość znośną wobec tego mnóstwa nieszczęśliwych?...
Konieczną jest pilna a światła kontrola zdrowia młodzieży w ogóle, zwłaszcza zaś młodzieży męzkiej, a nadewszystko tej, która zamierza zakładać rodzinę. Nie wolno i wprost się nie godzi traktować tej sprawy z faryzeuszowską wstydliwością, z jaką większa część rodziców względem niej się zachowuje. Należy ją postawić w jasnem świetle dziennem, wyraźnie, bez alegorycznych zwrotów i wykrętów. Dość już wyrządził krzywdy ten obłudny system, by raz na zawsze go odrzucić i wszelkiemi siłami ochraniać kobietę od złego wyboru małżonka.
Zależna prawnie i majątkowo, niech pod tym względem, najważniejszym, będzie zabezpieczoną z ramienia społeczeństwa. Nie ona sama tylko zyska na tem, lecz rodzina, w rodzinie zaś społeczeństwo-ludzkość.
Kto nigdy nad tą kwestyą nie zamyślił się smutnie, niechaj idzie ze mną na ulicę Hożą N-r 78.
Na parterze, po stronie lewej od wejścia, w dwóch pokoikach, bardzo ubogich, bo o tem dziele miłosierdzia mało kto wie chyba, mieści się zawiązek przytułku dla epileptyków i idyotów. Jest ich tam ośmioro, gdyż niema gdzie pomieścić więcej — ale jakie!...
Dwoje, dorosły chłopiec i dziewczyna kilkunastoletnia, podlegają częstym napadom epilepsyi, — czasem ledwie się prześpią po jednym ataku, chwyta ich zaraz drugi. Chłopiec, mężczyzna pełnoletni, ma wygląd dziecka, pojęć żadnych, nawet instynktów, nawet świa-