Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż was sprowadza?
— Pewne pytanie. Mówiłem już, że wysokość sumy, którą chcieliście zapłacić za odzyskanie wolności, wzbudziła we mnie podejrzenia. Powiedziałem również, że będę musiał zasięgnąć o was języka. Czy nie lepiej oszczędzić mi zachodów i wyznać szczerze, dlaczegoście się obawiali, że was poznają?
— Że mnie poznają? Któż to miałby mnie poznać? Nie boję się żadnego spotkania! Kto zna doktora Floresa, ten może mi tylko sprzyjać.
Hm. Nie dlatego chcieliście się tak gwałtownie uwolnić, że czekają na was chorzy, ale że śpieszno wam nakarmić jeńców, a wśród nich przedewszystkiem Gasparina Corteja i Henrica Landolę.
Hilario zrozumiał, że jest zdemaskowany. Miał wrażenie, że go ktoś walnął obuchem w głowę. Ale kanalja opamiętała się szybko.
— Nie znam tych nazwisk — odparł z udaną obojętnością.
— Inne znacie z pewnością lepiej. Powiedzmy, Pabla Cortejo i jego córkę Józefę.
— Znam Pabla i Józefę, ale o tyle, o ile zna ich każdy Meksykanin, który wie, jak haniebną odegrali rolę.
Hm. Teraz grają jeszcze haniebniejszą rolę w podziemiach piwnicy della Barbara, gdzie ich pokuto do nagich ścian.
Kurt mówił wolno, słowo po słowie. Stary zbladł jak trup. Zapytał drżącym głosem:

83