Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/484

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   428   —

sprawozdanie jego wywarło skutek odmienny. Wydawszy tylko kilka głośnych okrzyków, zerwali się Maflej i Isla i zapominając o muzułmańskiej powadze, popędzili, aby trupy zobaczyć. Wrócili dopiero po dłuższym czasie i donieśli nam, że zwłoki umieszczono na razie w suterenach wieży. Nikt tam ich nie zna, a oni nie zdradzili się także z tem, że mogliby dać wyjaśnienia.
Spytałem Halefa, czy nie chciałby popatrzeć na swego starego znajomego, tłómacza Aleksandra Kolettisa, on zaś odpowiedział mi z pogardliwem wzruszeniem ramion:
— Gdyby to był jaki Kara Ben Nemzi albo hadżi Halef Omar, tobym poszedł, ale ten Grek to płaz, którego wcale nie pożądam oglądać.
Trwało to dłuższy czas, zanim Maflej i jego rodzina oswoili się z faktami i mogli o tem mówić spokojnie.
— To niedostateczna kara dla niego — rzekł Isla. — Krótka chwila trwogi śmiertelnej, to nie dość za to wszystko, co on uczynił!
— Pozostają jeszcze obaj Amazatowie — dodał ojciec. — Czy też spotkamy kiedy, którego z nich obydwu?
— Wystarczy nam jeden Barud ei Amazat; drugi nic wam nie winien. Jeżeli mi przyrzekniecie, że nie postąpicie z nim brutalnie, lecz oddacie go sędziemu, to dostaniecie go w swe ręce.
Słowa te wywołały nowe poruszenie. Zasypano mnie pytaniami, ja jednak pozostałem niewzruszony i nie wyjawiłem nic, dopóki nie otrzymałem żądanego przyrzeczenia. Następnie powtórzyłem im moją dzisiejszą rozmowę z derwiszem.
Zaledwie skończyłem, zerwał się Jakób Afarah z miejsca i zawołał:
— Allah kerim! Zgaduję, czego chcą ci ludzie. Zagięli parol na całą naszą rodzinę, ponieważ Isla odebrał temu Abrahimowi Mamurowi Senicę. Najpierw ja miałem zubożeć, ale to się nie udało. Teraz idą do Adryanopola, a potem przyjdzie kolej na Mafleja; zaczynają już od jego dostawcy. Musimy zaraz napisać, aby Hulam i Galingre mieli się na baczności.