Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   173   —

Niemy Pers wyszedł z zarośli, oglądnął się, a nie widząc nikogo, poszedł ku rzece na miejsce, które zwróciło moją uwagę. Tam podreptał trochę po trawie i powrócił natychmiast. Zanim jednakże wszedł w zarośla, rzucił bystre, uderzające mnie spojrzenie w dwa miejsca na krzaku i chciał się przemknąć.
Nagle jednak chwyciłem go lewą ręką za pierś, a prawą wymierzyłem mu policzek, który odebrał mu wszelką zdolność do oporu.
— Chaintkar — zdrajco! Co tu robisz? — huknąłem.
Nie mógł mówić, a niezrozumiałe tony, które z siebie wydawał, były więcej skutkiem przestrachu, niż zamiaru wytłómaczenia tego, co robił?
— Widzisz tę strzelbę? — rzekłem. — Jeżeli nie zrobisz, co ci każę natychmiast, zastrzelę cię. Weź kelahę[1], zaczerpnij wody i polej nią zdeptaną trawę, żeby się znowu podniosła. Pomożesz jej ręką do tego!
Zrobił kilka opornych, a może usprawiedliwiających ruchów ręką, widząc jednak, że zdejmuję sztuciec z ramienia, usłuchał, patrząc jednem okiem na to, co robił, a drugiem na wylot strzelby.
— Teraz chodź! — rzekłem, gdy skończył. — Zobaczymy, czemu przypatrywałeś się tu tak dziwnie!
Spojrzałem w kierunku, gdzie padł wzrok jego i zauważyłem na dwóch krzakach, odległych od siebie może na dwadzieścia stóp, po jednej wiązce trawy.
— Ach, znaki! To zaczyna być zajmujące! Strąć tę trawę i wrzuć ją do wody!
Usłuchał.
— Tak; a teraz pójdziemy do obozu. Naprzód! Jeślibyś chciał uciekać, trafi cię kula, albo rozszarpie cię pies!

A więc nie zawiodło mnie moje przeczucie: ten człowiek był zdrajcą, chociaż istoty rzeczy należało dopiero dowieść. Zbliżywszy się do obozu, kazałem Persa przywołać jednemu ze służących.

  1. Czapka barania.