Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mały Yuma Shetar wolałby, abym spełnił jego prośbę, lecz, ponieważ odrzuciłem ją ze względu na jego brata, odpowiedział z radością:
— Mój wielki biały brat ma serce pełne dobroci i łaski. Młodszy brat Yumy Shetara okaże się godnym jego zaufania; umrze raczej, niżby miał popełnić błąd jaki!
Pochód musiano zatrzymać z obawy przed wartownikiem Yuma, który mógł stać w wąwozie i zobaczyć nas zdaleka. A przytem nie dowierzałem jeńcom. Łatwo mogli zaalarmować swoich, gdyby ci byli wpobliżu, a wtedy nie zaskoczylibysmy ich znienacka. Zatrzymano się więc; zsiedliśmy z koni i ja wraz z chłopcem ruszyłem pieszo.
Szedł za mną w milczeniu. Czasem oglądałem się poza siebie, by sprawić sobie przyjemność popatrzenia na jego minę. Czuł się dumny z mojego wyboru i doniosłości naszej wyprawy, stąd więc pochodził wyraz szczęścia i pewności siebie, rozlany na jego miękkich rysach.
Różnica między mną, dorosłym wojownikiem, a nim, nieznanym chłopcem, nie pozwalała mu chodzić ze mną w jednym rzędzie; jednakże zauważyłem, że od czasu do czasu czynił parę szybkich kroków naprzód, by zaraz się cofnąć. Miał coś na sercu; chciał mi coś powiedzieć, lecz nie śmiał rozpocząć rozmowy. Dlatego zwolniłem kroku i rzekłem:
— Niech mój młody brat idzie przy moim boku!
Usłuchał natychmiast; uprzejmem wahaniem okazałby tylko nieposłuszeństwo.
— Mój mały brat życzy sobie rozmawiać ze mną — ciągnąłem dalej. — Niech przemówi.

135