Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   251   —

chrześcijanin. To dodaje twojemu postępkowi jeszcze więcej hańby. Wy chrześcijanie powinniście być dla bisurmanów wzorem cnót wszelkich, a czem jesteście w rzeczywistości? Nie chcę ci prawić kazania, bo na nicby się nie zdało, ale jedno ci powiadam: Nie zapłacę ani za strzelbę, ani za wódkę, której mimo zamówienia nie piłem. Za paszę dla konia masz pięć piastrów i sprawa skończona!
Wziął pieniądze, nie odpowiedziawszy ani słowa i oddalił się. Usiadłem sobie na kamieniu pod drzwiami i czekałem. Wkrótce nadeszła dziewczyna z małym węzełkiem w ręku. Powiedziała, że zapłaciła swemu panu i otrzymała kartę odejścia. Pożegnała się ze mną wśród serdecznych objawów wdzięczności.
Teraz i ja opuściłem to miejsce, które mogło stać się dla mnie prawie niebezpiecznem. W ostatniej chwili nikt się o mnie nie troszczył, bo wszyscy zajęci byli śliwowicą. Odjeżdżając więc bez pożegnania, wyobrażałem sobie z przyjemnością możliwość zrozumienia moich zamiarów przez zwolenników śliwczanego niedogonu. Takie serdeczne wywałkowanie sobie wzajemnie skóry nie zaszkodziłoby wcale mieszkańcom tego zacisznego chanu.
W Topoklu wstąpiłem do chanu, którego właściciel był Turkiem. Tu panowała czystość, można też było dostać dobrej kawy. Ponieważ tędy prowadziła droga ze Stajanowej, zostałem tu, aby zaczekać na towarzyszy.
Sądziłem, że przez Topoklu przejeżdżać będą dopiero wieczorem, tymczasem zaraz popołudniu ujrzałem ich przejeżdżających. Zapłaciłem, co wypiłem i zjadłem i doścignąłem ich prędko. Zdziwili się nie mało, zobaczywszy mnie tutaj; miałem bowiem zamiar jechać do Palacy. Gdy im opowiedziałem, co mi się przydarzyło, żałował Halef, że nie był przy tem.
Oni wcale nie spali i wyruszyli o świcie. Konie ich były znużone daleką jazdą, ale do Ismilan mogły jeszcze dojść, a tam miał nastąpić dłuższy spoczynek dla ludzi i koni.