Strona:Karol May - Trapper Sępi-Dziób.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przeklęta maskarada! — zaklął. — Raz jeden odgrywałem Anglika, ale to się nigdy nie powtórzy, moi panowie!
— Odgrywał pan Anglika? — zdziwił się Juarez. — W jakim celu?
— Aby pozwolić się schwytać.
— Ach! Nie rozumiem. Chciał pan, aby go schwytano?
Trapper wyciągnął z kieszeni plaster tytoniu i odgryzł kawałek.
— Tak. I w rzeczy samej schwytał mnie wczoraj niejaki Pablo Cortejo nad Rio del Norte.
— Pablo Cortejo? — zapytał Sternau. — Sądziłem, że jest w San Juan?
— O nie, sir! Jeśli tego sennora chcecie zobaczyć i schwytać, to możecie go mieć zaraz po obiedzie.
— Opowiadaj, sennor! Wszak spotkał pan sir Drydena w El Refugio?
— Rozumie się, a wnet potem wyruszyliśmy ku Sabinas.
Sępi Dziób opowiedział swą przygodę.
— A więc lord oczekuje nas pod owym zakrętem? — zapytał Juarez.
— Tak, sennor, przyrzekłem, że was sprowadzę.
— A więc wyruszamy! Czy pan potrafi nas prowadzić? Czy może jest pan znużony?
— Znużony? — zapytał, puszczając strumień tytuniowego soku koło nosa prezydenta. — Dajcie mi tylko innego rumaka!
Odbyto krótką naradę i uchwalono, że część

35