Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Praca trwała całą noc. Nad ranem przed grotą stało kilkanaście worów z ziarnami złota i odłamkami złotemi. Wskazując na nie, Bawole Czoło rzekł:
— Nakryjcie to płachtami i naładujcie na konia. Będzie to podarunek Miksteków dla jedynego białego, który oglądał skarby własnemi oczyma, otrzymał bowiem na to moje przyzwolenie. Niechaj dar ten przyniesie mu szczęście!
Bawole Czoło wrócił jeszcze do groty. Ta jej część, którą widział Unger, była zupełnie pusta. Bawole Czoło rozejrzał się bacznie dokoła, podszedł do miejsca, gdzie na ziemi leżał lont, zapalił go od pochodni i śpiesznie grotę opuścił.
Po paru minutach nastąpił wybuch; ziemia zadrżała; z gór i skał wydobywać się zaczął brunatny dym; wnętrze groty waliło się w gruzy; pękało. Wejście zostało zasypane, skarby znowu ukryte.
— Przysięgnijcie raz jeszcze dozgonne milczenie — rzekł Bawole Czoło do swych ludzi.
I raz jeszcze przysięgli, poczem ruszyli w drogę. —
Przybywszy do hacjendy zastał Niedźwiedzie Serce dom cały w wielkim smutku. Emma czuwała niestrudzenie u łoża narzeczonego. Pomagała jej Karja. Den Pedro wysłał najlepszego jeźdźca na najlepszym z koni do Monclovy po lekarza. Gdy Niedźwiedzie Serce pojawił się na ganku, starzec począł go rozpytywać o szczegóły, mówiąc doń indjańskim zwyczajem przez ty.
— Wracasz sam? A gdzie Tecalto?
— Został u stoku El Reparo.
— Cóż tam robi?

85