Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie odstraszy ich świadomość, że są sami jedynymi i wyłącznymi winowajcami. W drodze do ciebie pojmali brata mego Old Shatterhanda. Jechałem za nim, by go. uwolnić. Podkradałem się cicho i podsłuchiwałem. Słyszałem rozmowę Peteha ze starym wojownikiem Innua-Nehma; mówili o morderstwie; treść rozmowy powtórzyłem ci przed chwilą. Śmieli się, że uważasz morderców za niewiniątka i mścisz się na niewinnych Szoszonach. Dowiedziawszy się, gdzie zbrodnia została popełniona, postanowiłem zbadać to miejsce. Korzystając z wolniejszej jazdy Krwawych Indjan, pocwałowałem nad rzekę Salbei. Tu odnalazłem miejsce mordu. Niepogrzebane ciała sześciu bladych twarzy, rozdarte przez sępy, leżą na ziemi. Dlaczego nie przyjrzeliście się tym zwłokom? Powiedziałyby, że mordercami są Krwawi Indjanie, a nie Szoszoni, których białych towarzyszów zamordowano!
Uff! Leżą jeszcze tam?
— Tak. Dlatego właśnie do ciebie przybywam. Wykopałeś przeciw Szoszonom topór wojny, będą żądać zadośćuczynienia za czterech ludzi, którzy zawiśli na palu; jestem jednak przyjacielem i bratem wszystkich czerwonych mężów i chcę, by pokój zapanował między wami. Wyślij jutro rano nad rzekę Salbei pewnych ludzi o bystrym wzroku. Gdy po powrocie oświadczą, że widzieli zwłoki bladych twarzy na wskazanem miejscu, będziesz miał dowód, że Szoszoni są niewinni, i że cała wina spada na Krwawych Indjan.
Uff, uff, masz rację.
— Tak. Mam rację. Powiedziałem, jak się rzecz cała przedstawia. Howgh!

374