Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wywania się po orzeczeniu wojowników i starszyzny daje nam pewność, że biały wódz dotrzyma tego, co obiecuje, to jest nic nie przedsięweźmie aż do chwili zebrania się narady. Niema w nim złości ani fałszu — będzie zwolniony więc z więzów!
Zsiadł z konia, by mi własną ręką zdjąć rzemienie.
W tejże chwili zbliżył się Peteh i zawołał:
— Dlaczego nie pytają mnie, wodza Krwawych Indjan? Ta blada twarz jest śmiertelnym wrogiem mego plemienia. Oddałem go, by się stał waszym jeńcem, a ty mu zwracasz wolność?
— Niechaj brat mój Peteh nie irytuje się bez potrzeby — odparł Jakonpi-Topa. Ty masz swoją wolę, ja zaś swoją. Ty chcesz, by Old Shatterhand pozostał związany, ja zaś go zwalniam, ponieważ uważam, że już jest związany swem słowem. W dniu zgromadzenia ograniczy się znowu swobodę jego ruchów.
— Nie dotrzyma danego słowa!
— Dotrzyma!
Uff! Niechaj więc cała odpowiedzialność spada na ciebie!
Wódz Kikatsów rozwiązał rzemienie; zeskoczył z konia. Peteh nie mógł znieść tego widoku; zasisnąwszy pięść, uniósł ją wgórę i zawołał:
— Jeżeli ten pies odważy się zajść mi choćby raz drogę w obozie, wpakuję mu kulę w łeb.
Nie zaszczyciwszy go ani jednem spojrzeniem, zwróciłem się do Jakonpi-Topy i, wyciągając doń rękę zapytałem:
— Czy wódz Kikatsów słyszał już coś kiedyś o tej ręce?
— Owszem — odparł Jakonpi-Topa.

353