Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jechaliśmy brzegiem lasu; z za drzew wyszedł jakiś Indjanin. Był wyprostowany, jak świeca; patrzył na nas, nie mówiąc słowa.
— Teeh! — zawołałem ze zdumieniem.
— Teeh pozdrawia Winnetou, sławnego wodza Apaczów, i Old Shatterhanda, nieustraszonego wojownika bladych twarzy, — odparł czerwonoskóry.
Był to jeden z najodważniejszych Szoszonów. Imię „Teeh”[1] nadano mu, ponieważ należał do najszybszych biegaczy. Rzecz zrozumiała, że spotkanie na tym terenie było dla nas niespodzianką. Sprowadzały go z pewnością ważne powody, pozostające w związku z rozpoczęciem kroków wojennych między Szoszonami i Crowami. Nie ulegało wątpliwości, że wódz plemienia Szoszonów wysłał swego najdzielniejszego wojownika na zwiady.
Zatrzymaliśmy się. Winnetou spojrzał nań badawczo, potem rzucił okiem na kraj lasu i graniczącą z nim prerję, i rzekł:
— Czerwonego mego brata wysyła Avaht-Niah, dzielny wódz Szoszanów, by zasięgnął języka co do zamierzeń wrogich Gawronów?
— Wielki wojownik Winnetou odgaduje dobrze — odparł zapytany. — Jakonpi-Topa, wódz Kikatsów, zamierza z nami rozpocząć walkę; wysłał gońców do Kruków plemienia Ahwahaya i Allakaweya z prośbą, by stanęli po jego stronie, ponadto mają zamiar przyłączyć się do niego wojownicy Krwawych Indjan z plemienia Czarnych Nóg. Dlatego Avaht-Niah wysłał czterech wywiadowców, po jednym do każdego plemienia. Mnie przeznaczono do plemienia Krwawych Indjan.

  1. Jeleń.
309