Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

osłoną ciemności. Nie trzeba chyba dodawać, że taktykę Egglego wykorzystaliśmy również dla siebie.
Co za spotkanie! Carpio, stary, poczciwy, kochany Carpio nad Lake Jone, na płaskowzgórzu Dzikiego Zachodu. Niestety, rozłączyliśmy się. Mimo wysiłku i trudu, który mu poświęcałem, nie rozwinął się wcale. Po skończeniu gimnazjum nie miałem wątpliwości, że z przyjaciela mego nic nie będzie. Może byłby do czegoś doszedł jako rzemieślnik; rzemiosło to rzecz intratna; ludzie, którzy niem pogardzają, zasługują na najostrzejsze potępienie. Niestety, Carpio był jedną z niezliczonych ofiar fałszywego poglądu, zakorzenionego od pokoleń, że syn, który nie ukończył szkoły średniej, jest hańbą i wstydem dla ojca. Nawet ci ojcowie, którzy nie posiadając wyższego wykształcenia, doszli do wysokich stanowisk, a więc ci, którzy wiedzieć powinni, że niejedna droga prowadzi do tak zwanej „lepszej egzystencji“, uważają za swój obowiązek gwałtem pchać synów w objęcia jakiejś almae matris. Skutki są zawsze fatalne. Następuje rozczarowanie. Gdy dziesięciu ludzi biada nad zwichniętem życiem, można twierdzić z całą stanowczością, że ośmiu lub dziewięciu z nich — to synowie takich właśnie ojców.
Carpio należał do tego typu nieszczęśliwców. Przeczuwając epilog, zdobyłem się raz podczas rozmowy z jego ojcem na drobną uwagę; stary spiorunował mnie jednak z taką energją, żem zamilkł jak trusia. W ferworze padły słowa: dziecinne poglądy, niedojrzałe sądy, nieproszone mięszanie się do spraw, o których się nie ma pojęcia. Zauważyłem, że cd tej chwili ojciec Carpiona zaczął patrzeć niechętnie na obcowanie z jego synem, a nawet przeszkadzać naszemu stosunkowi. Pod wpływem tego stanowiska ojca zaprzestaliśmy nawet ożywionej z początku po moim wyjeździe z kraju korespondencji.

272