Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie.
— Ma pan coś ważnego do załatwienia?
— Nie.
— Niechże mi pan zatem pozwoli zostać u pana i wypić z panem szklankę piwa! Sprawi mi to wielką radość; tak rzadko wychodzę z domu!
Nie zależało mi na jego towarzystwie; nie chcąc jednak być nieuprzejmym, zgodziłem się. Oto skutki znajomości: człowiek przestaje być własnym panem! Odprowadziwszy panią Stiller do domu, udaliśmy się do hotelu. Na dole stał gospodarz w towarzystwie żony i kelnera; gdym przechodził obok niego, zapytał ze zdumieniem:
— Mr. Mayer, cóżto się stało? Przed chwilą przyleciał prayerman, głośno złorzecząc panu; oświadczył, że odjeżdża, ponieważ pan wypędził go z domu i z miasta. Po pewnym czasie zjawił się tu mr. Watter, również wymyślając na pana. Po chwili zapytał, gdzie jest prayerman. Gdy się dowiedział, że zamierza wyjechać, oświadczył, że również opuszcza hotel, gdyż nie może mieszkać pod jednym dachem z takim, jak pan, człowiekiem.
— Nie zjawili się razem?
— Nie.
— Naprzód przybiegł prayerman, a za nim Watter?
— Tak.
— A więc prayerman nie wie, że Watter również chce opuścić pański hotel?
— Nie. Skądże to pytanie?
Oczywiście, nie podałem mu przyczyny. Jeżeli moje przypuszczenia były słuszne, to Watter odkryje przy pakowaniu swych kufrów, że...

202