Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakgdyby pod wpływem nagłego postanowienia, i zawołał:
— No, to dobrze, — niech zostanie chrześcijanką! Kobiety nie mają duszy, nie wejdą ani do nieba, ani do piekła, więc obojętne, czy wierzą w waszego Boga, czy Allaha, Chrystusa, czy Mahometa.
Ten poczciwiec czynił wszystko nietylko nad swoje, lecz i nad moje siły. Nie żądałem niczego, a on skłaniał się do najcięższych ustępstw. Cóż miałem robić? Chętniebym był uciekł, ale ponieważ to było niemożebne, musiałem szukać innych środków ratunku. Już otworzyłem usta do wymówki, kiedy Murad zawołał:
— A więc powiedz mi szczerze, czy ci się Kumra podoba?
— Czy sądzisz, że mógłby ktoś twierdzić coś przeciwnego?
— Nie, bo ona jest koroną uroku i wzorem ziemskiej piękności. Pokazałem ci ją, aby dać pojęcie o jej młodszej siostrze. Tamta spodoba ci się przynajmniej w tym samym stopniu, a ponie-

135