Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III
ROTMISTRZ UŁANÓW

Zapadał już mrok, gdy głośne uderzenia kopyt końskich dały znać o zbliżaniu się ułanów. Pod dachem hacjendy zamieszkali tylko oficerowie; żołnierzy postanowiono rozlokować pod gołem niebem. Rotmistrz Verdoja został ze swymi oficerami wprowadzony do salonu; po wychyleniu powitalnego trunku, weszła do pokoju stara Hermoyes i powiodła gości do przeznaczonych dla nich pokojów. Emma Arbellez opuściła łoże chorego narzeczonego, aby sprawdzić, czy kwatery należycie przygotowano. Stała właśnie w pokoju, przeznaczonym dla rotmistrza, gdy rozległy się kroki; już nie czas było odejść.
Verdoja otworzył drzwi i ujrzał ją na środku pokoju. Piękną była i dawniej, teraz jednak troska o ukochanego wysubtelniła jej rysy do takiego stopnia, że na Verdoji widok jej wywarł wrażenie niezatarte. Słońce właśnie kładło się do snu; ostatnie promienie wdzierały się jeszcze przez okno, otaczając postać dziewczyny różowo-złotą poświatą. Verdoja stanął w miejscu jak wryty. Poczuł się porwany, lecz nie tem uczuciem czystem i świętem, które szanuje i kocha piękno, a namiętnością gwałtowną, właściwą sercom ludzi brutalnych i goniących za użyciem.

61