Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ktokolwiek zauważył, że jadę do Meksyku, Przypomnij sobie Reinswalden. Czy nie śledzono nas ustawicznie?
— To prawda. Może śledzą i dzisiaj.
— Jestem przekonany, że tak. Nie wierzą, żeby to był rzeczywisty Alfonso. Doniesiono zapewne, że zaginieni się odnaleźli. Kto może wiedzieć, co im napisali? Ponadto nie wiem, jak stoją sprawy w Meksyku. Brat mój skompromitował nasze nazwisko. Nie mogę występować jako Cortejo.
— Rozumiem. Przebranie jest konieczne. Przekonałeś mnie. Nie widzę tylko konieczności twej podróży na tamtą stronę oceanu.
— Co, zdaniem twojem, zrobi don Fernando po powrocie do stolicy?
— Będzie żądał zwrotu wszystkich swych posiadłości.
— Oczywiście. Dotknęłoby to jednak w pierwszym rzędzie mego brata. Ale grób, grób!
Ach! Otworzonoby go.
— I to jeszcze nie najgorsze. Don Fernando leżał wszak jedynie w letargu. Rozumiesz, co to znaczy?
— Letarg jest podobno okropnym stanem. Mówią, że dotknięty letargiem widzi i słyszy wszystko, co się dokoła niego dzieje.
— No więc! Don Fernando był pozornie martwy. A nasz Alfonso rozmawiał nad trupem z bratem mym i Józefą. Hrabia słyszał wszystko, może zna całą naszą tajemnicę.

88