Strona:Karol May - Fakir el Fukara.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i niebardzo miły skutek. Był zapewne wewnętrznie przekonany, że tu idzie o hyenę, a ponadto obawiał się, abym go nie poczytywał za tchórza, co było może jeszcze gorsze dla niego, niż samo niebezpieczeństwo.
Przewodnik ustąpił mu miejsca tuż za mną i sam pozostał na trzeciem miejscu. Nim jednak oddaliliśmy się poza obręb światła, zauważył, że nie daleko poruszyło się coś w zaroślach. Stanął więc nagle jak wryty i przykucnął za jedynym znajdującym się tu krzakiem.
— Tam jest, tam! O Allah miłosierny, o litościwy Allah! Uciekajcie, ratujcie się, a ja zbiorę całą odwagę swoją i zostanę tutaj!
Mieliśmy zatem uciekać, aby lew wpadł nam na karki, podczas gdy, „dzielny“ przewodnik siedziałby sobie za krzakiem, jak u Allaha za drzwiami Iście arabska logika!
I ja zauważyłem owo poruszenie, które takiego strachu biedakowi napędziło. Wiedziałem jednak, że to wcale nie lew, dlatego zwróciłem się do tchórza.
— No, no, chodź dalej, gdyż w przeciwnym razie flinta przepadła! Obowiązałeś się przecie czynić to wszystko, co ja.
= O, nie, nie! Ja tu zostanę i zastrzelę go znienacka, a wy uciekajcie, co wam sił starczy i krzyczcie mocno, żeby się was przestraszył.
Nie ulegało wątpliwości, że z wyrachowa-

32