Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cała jego dusza, całe serce, wszystkie zmysły, całe życie skupiło się w tych oczach. Otwierał jedną kopertę za drugą — oczy coraz bardziej się rozszerzały. Zerwał się z miejsca i stanął przede mną; ręce drżały, wargi bębniły — nie mógł przemówić słowa. Zaniepokoił mnie, — albowiem radość nadmierna może także zaszkodzić, a nawet zabić, — gdy wypuścił pugilares z ręki, rzucił się na ziemię, zakrył twarz rękoma i zaczął głośno i długo płakać.
Milczałem. Włożyłem do pugilaresu koperty, które wypadły, zamknąłem go i położyłem przy skrzypku. Czekałem, aż łkanie, coraz cichsze, zamrze zupełnie. Leżał jeszcze nieruchomo przez kilka chwil, poczem podniósł się, wziął pugilares do ręki i zapytał:
— Czy to — to — od Jonatana Meltona?
— Tak — odpowiedziałem i w krótkich słowach wyjaśniłem okoliczności sprawy.
— I czy to naprawdę spadek po starym Hunterze? — zapytał.
— Mogę na to przysiąc.
— I należy do mnie, a raczej do mojej rodziny?
— Naturalnie!
— Czy mogę schować?
— Nie, gdyż chciałbym panu wręczyć w obecności tych, którzy jego stratę muszą przeboleć.
— Dobrze. Ma pan rację. Oto pugilares. Moje pytanie, czy mogę go schować, zraziło pana?

73