Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiózł księcia z Aten i za jednym zamachem obciął mu pensję i głowę.
„Tymczasem młody książę wędrował piechotą przez rozległe dominja swego rodzica. Pociechą i podporą w tych trudach była mu słodka myśl o młodej atence, niewinnej przyczynie wszystkich jego nieszczęść. Pewnego dnia zatrzymał się w małej wiosce. Słysząc wesołe śmiechy i patrząc na tańce, zbliżył się i spytał jednego z uczestników, co to znaczy?
„Nie wiesz nic, cudzoziemcze, o ostatniej proklamacji naszego monarchy?“
„Proklamacji?! Nie! O jakiej proklamacji mówisz?!“ spytał książę, oddawna bowiem szedł tylko bocznemi ścieżkami i nie wiedział, co się dzieje na gościńcach.
„Jakto?!“ spytał wieśniak. „Przecież panna, z którą chciał się żenić nasz książę, wyszła zamąż za znakomitego magnata, swego rodaka. Nasz król z racji tego zdarzenia ogłosił szereg festynów. Teraz naturalnie książę Bladud wróci i ożeni się z księżniczką, którą mu ojciec wybrał! Mówią że jest piękna jak jutrzenka! Pańskie zdrowie! Niech żyje król!“
„Książę nie chciał już słuchać więcej. Uciekł i zaszył się w gęsty las. Szedł coraz dalej — dzień i noc: w promieniach gorącego słońca i w blasku zimnego księżyca, w żarze dziennym i chłodzie nocy, o różowym świcie i błękitnym zmroku... Tak nie myślał o tem, co robi, że chcąc dojść do Aten, trafił do Bath.
„Wtedy nie było jeszcze miasta w miejscu, gdzie obecnie stoi Bath. Nigdzie śladu osiedla ludzkiego, które godne byłoby tej nazwy. Ale kraj był tak samo piękny, te same przecinały go łąki, te same wspaniałe kanały migotały w oddali. Te same góry, jak zgryzoty życia, widniały na widnokręgu, tracąc w mgle porannej swoją zwykłą surowość. Wzruszony pięknem tej okolicy, książę rzucił się na ziemię i obmył swoje popuchnięte nogi we własnych łzach.
„Och!“ zawołał nieszczęsny Bladud, załamując ręce i wznosząc oczy do nieba. „Gdybyż tu był kres moich wędrówek! Gdybyż te łzy, któremi opłakuję niespełnione nadzieje i wzgardzoną miłość, płynąć mogły zawsze!“
„Życzenie to zostało wysłuchane. Były to czasy bogów pogańskich, które lubiły chwytać ludzi za słowa z szybkością zdumiewającą. Ziemia rozstąpiła się pod nogami księcia. Wsiąkł w błoto. Skorupa ziemska zamknęła się nad nim na zawsze, z wyjątkiem tego miejsca, gdzie spadły jego gorące łzy które od tej chwili wciąż jeszcze ciekną.
„Zauważono, że od tego czasu wiele starszych dam i gentlemanów, którym nie udało się pozyskać odpowiednich partyj, a również wiele młodzieży, poszukującej partji, przy-