Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


głosem) ———— wróć do portjera!
Antonia.
(zdziwiona — z oburzeniem) A!!..
Roquamor (za sceną)
Tutaj jest — powiadam!
Antonia.
Nieba — mój mąż!
Frontignac.
(klęcząc na tem samem miejscu — n.s.) A co nie mówiłem — byłbym wygrał napoleondora!
Antonia.
Zlituj się — wskaż schronienie — inaczej jestem zgubiona.
Frontignac (n.s.)
Nie mogła zostać u portjera!