Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Sebastjan.
Za pozwoleniem — było w naszej umowie, że nie będziemy o tem mówić... Mój stryju! — ja ciebie przecież ani szukałem, ani ci się narzucałem — cóż u licha! —
Frontignac.
Zważ tylko — kilka tysięcy...
Sebastjan.
Ani franka! Odmawiam — stanowczo — nieprzyjmuję żadnych pieniędzy. Mimo to jednak możesz mi być pomocnym, kochany stryju.
Frontignac.
Gadaj — ale prędko!
Sebastjan.
Pewna młoda śliczna panienka....