Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Scena 12.
SebastjanFrontignac.
Sebastjan (n.s.)
To już druga!
Frontignac.
Do kroćset... (ze złością do Sebastjana) Mój panie!!
Sebastjan.
(bardzo grzecznie kłaniając się) Panie...
Frontignac.
Czy to przypadkiem czy umyślnie?!
Sebastjan.
Co takiego proszę pana?
Frontignac.
Co takiego? — Że, że... mi się tak natarczywie kłaniasz — nie znam pana wcale...
Sebastjan.