Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


to prześliczne post-scriptum, które piękna rączka pani łaskawie dopisać raczyła u dołu zaproszenia.
Antonia.
Post-scriptum?... Cóż tam było... nieprzypominam sobie...
Frontignac (z wybuchem)
Ona sobie nieprzypomina!.. „Przyjdź pan wieczorem koło 9tej, jestto czas, w którym przyjmuję tych co mnie kochają.”
Antonia.
Doprawdy — ja to napisałam? — (n.s.) Jaka nierozwaga!
Frontignac (czule)
Ah! pani! dlaczego nie jestem jednym z twoich ubogich.... miałbym prawo żebra-