Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Zmartwienie? Pani ma zmartwienie?
Roquamor (n.s.)
Cóż jego to tak obchodzi? Gotów zacząć jeszcze płakać.
Antonia (z westchnieniem)
Tak mój panie! — Przykro mi nawet pomyśleć o tem... musimy opuścić to pomieszkanie — właściciel domu podwyższył czynsz o 1000 talarów — a mój mąż — prawdziwy tyran....
Frontignac.
Tak — pani ma słuszność, nie omyliłaś się ani na jotę — prawdziwy tyran — tak jest. Oh! Mężowie, mężowie — co za barbarzyńska rasa ———
Antonia (żywo przedstawiając