Strona:Juljusz Verne - Dwaj Frontignacy.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


doktorze — przepraszam, nie poznałem cię..... dobry wieczór — jak się pan masz...
Imbert (uśmiechając się)
Nie źle — a pan?... (podają sobie ręce) Brałeś mię jak widzę za gospodarza!
Carbonnel.
Tak... przepraszam pana bardzo.. nie mogę nigdzie wyszukać gospodarza. (wskazując Marcandiera) Ten pan nie jest nim także?...
Imbert.
Nie. (przedstawiając) to jest pan Marcandier — jeden z naszych pierwszych spekulantów.
Carbonnel (podając rękę Marcandierowi)
...Bardzo mi przyjemnie.