Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jachtu, po daremnem poszukiwaniu na wysepce, popłynąłby zpowrotem.
Nie, niepodobna było łudzić się nadzieją ocalenia, czekała ich na tej skale śmierć straszna, śmierć z głodu i pragnienia! Jakoż leżeli już na niej bezprzytomni i jakby martwi, nie wiedząc, co się wkoło nich dzieje. Jeden tylko Ayrton mógł jeszcze ostatnim wysiłkiem unosić niekiedy głowę i rozpaczliwem spojrzeniem ogarniał morze.
Aż oto 24 marca z rana Ayrton wyciągnął ręce ku jakiemuś punktowi w przestrzeni, uniósł się nieco, najpierw na kolana, a następnie stanął prosto, jakby znak jakiś dając ręką...
Wdali, wprost skały, ukazał się okręt i widać było, że nie przypadkiem zawinął w te strony, gdyż wyraźnie w prostej linji zmierzał ku rafie, będącej ostatniem schronieniem kolonistów. Płynął pośpiesznie, i gdyby nieszczęśliwi rozbitkowie mieli dość sił, aby rozglądać się po widnokręgu, dawno jużby go spostrzegli.
Duncan — wyszeptał Ayrton i padł bez zmysłów.

.............
.............


Gdy nareszcie, dzięki troskliwym staraniom, Cyrus Smith i jego towarzysze odzyskali przytomność, nie mogli pojąć, jakim cudem uniknęli śmierci i znajdują się w pięknej i wygodnej kajucie statku!
Ayrton objaśnił ich jednem słowem:
Duncan!
Duncan! — powtórzył Cyrus Smith a, wznosząc ręce do nieba, zawołał: — O Boże miłosierdzia! dzięki Ci za to cudowne ocalenie!
Tak, był to rzeczywiście Duncan, jacht lorda Glenarvana, którego dowódcą był Robert, syn kapitana Granta. Wysłano go na wyspę Tabor w celu wyszukania i zabrania Ayrtona po dwunastu latach pokuty.
A więc koloniści byli ocaleni i nadspodziewanie wracali do ojczyzny!
— Kapitanie Robercie — zapytał Cyrus Smith — gdy nie znalazłeś Ayrtona na wyspie Tabor, skąd przyszła ci myśl płynąć o sto mil dalej w kierunku północno-zachodnim?
— Chciałem zabrać stamtąd nietylko Ayrtona, ale ciebie, panie Smith, i twoich towarzyszy — odpowiedział kapitan.
— Co? Mnie i moich towarzyszy?
— Tak jest w tym celu płynąłem do wyspy Lincolna.
— Do wyspy Lincolna! — powtórzyli z niewymownem zadziwieniem Gedeon Spilett, Harbert, Nab i Penkroff.