Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Po raz pierwszy koloniści dostali się na prawy brzeg Mercy... (str. 112).

Zwinny i zręczny chłopiec z łatwością dostał się na pierwsze gałęzie kaurysa, a w kilka minut później był już na wierzchołku drzewa, ponad morzem zieleni, poruszanem zlekka powiewem wiatru.
Harbert ze swego obserwatorjum mógł widzieć właśnie nieznaną dotąd część wyspy, w której przypuszczalnie chronili się lub jeszcze chronią nieznani sąsiedzi. Spoglądał wokoło z natężoną uwagą: na morzu ani wdali, ani bliżej wyspy nie ukazywał się nigdzie