Strona:Juljusz Verne-Wyspa tajemnicza.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Ponad skałami, górującemi nad Kominami, wznosiły się kłęby dymu, różne w powietrzu kreśląc zygzaki (str. 54).

barwiając się pod działaniem promieni znikającej gwiazdy dziennej wszystkiemi kolorami widma słonecznego.

Już tylko pięćset stóp oddzielało podróżnych od płaszczyzny, na której chcieli noc przepędzić, lecz te pięćset stóp zamieniło się w dwa tysiące z powodu konieczności ciągłego zbaczania to w tę to w ową