Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

spadając, roztrzaskał maszt na przedniej części korwety. Niewiadomo co było odpowiedzeć na ich twierdzenia, bo prędkość, z jaką spadał ten bolid, utrudniała wszelką obserwacyę. Dowódca korwety Susquehanna i jego oficerowie mogli się omylić w najlepszej wierze.
Jeden jednakże argument przemawiał za nimi, a mianowicie: że gdyby pocisk spadł na ziemię, to spotkanie się jego z kulą ziemską nie mogło nastąpić gdzieindiiej, jak pod 27° szerokości północnej i pomiędzy 41-42° długości zachodniej.
Postanowiono wszelako w klubie puszkarskim jednomyślnie, że Blomsberry brat, Bilsby i major Elphiston pojadą bezzwłocznie do San Francisco i zajmą się obmyśleniem i przygotowaniem środków do wydobycia pocisku z głębin oceanu.
Ci pełni poświęcenia ludzie, nie tracąc chwili czasu, odjechali koleją środkowej Ameryki do Saint-Louis.
Prawie w tej samej chwili, kiedy sekretarz marynarki, wice-prezes klubu puszkarskiego, i pomocnik dyrektora Obserwatoryum odbierali depesze z San-Francisco, J. T. Maston doznawał dziwnego jakiegoś wzruszenia, większego może nawet niż mu sprawiło wpa-