Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

użyć go nareszcie do spełnienia naszych zamiarów.
— A to jakim sposobem?
— To już wasza rzecz. Jeżeli artylerzyści nie są panami swej kuli, to przestają być artylerzystami. Jeśli pocisk rozkazuje kanonierowi, to należy kanoniera na jego miejsce wpakować do armaty. Także mi uczeni, na honor! Nie wiedzą teraz co robić, jak mnie namówili…
— Namówili! — krzyknęli jednocześnie Nicholl i Barbicane. — Namówili! co przez to rozumiesz?
— Skarg tu nie trzeba! — rzekł Ardan. — Ja się nie żalę, Podoba mi się ta przechadzka! zadowolony jestem z waszej kuli! Ależ do licha, zróbmy coś nareszcie, aby spaść gdziekolwiek, jeśli już na księżyc spaść nie możemy.
— Samibyśmy tego pragnęli — mój Ardanie — rzekł Barbicane — ale brak nam sposobu…
— Czy nie można zmienić biegu kuli?
— Nie!
— Ani zmniejszyć prędkości?
— Także nie!
— Ani nawet, uwalniając się od ciężaru, jak to czynią z okrętami przeładowanymi?
— Cóż chcesz wyrzucić? — zapytał Ni-