Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przeklętą niech będzie — zawołał Nicholl — przyczyna zboczenia pocisku.
— Przeklętym niech będzie — dodał Barbicane, jakby dociekający nagle przyczyny, — przeklętym niech będzie bolid, który w drodze spotkaliśmy.
— Co! — zawołał Ardan.
— Co chcesz przez to powiedzieć? — zapytał Nicholl.
— Chcę powiedzieć — odrzekł Barbicane tonem przekonywującym, — że zboczenie przypisać należy zetknięciu się z tem błędnem ciałem.
— Ależ ono wcale nas nie tknęło — zauważył Ardan.
— To nic. Masa jego w porównaniu z masą pocisku była ogromna, — przeto jego siła przyciągająca mogła wywrzeć wpływ na nasz kierunek.
— Taka bagatela! — zawołał Nicholl.
— Tak, — odrzekł Barbicane — bagatela, to prawda, ale na odległości 84.000 mil nie potrzeba było więcej, aby się minąć z księżycem.